Komentarze: 0
Skoczyć, nie skoczyć???
to pytanie zadaję sobiee co wieczór, a przynajmniej prawie. mieszkam na 6 piętrze, więc perspektywa zakłada tylko jedno. Zawsze jest to samo - skoczę!!! jeszcze tylko naarmię dzieci, położę jedno, położe drugie, pójdę do pierwszego bo się obudziło, ide do drugiego, bo chce pić, jeść, siusiu, wszystko tylko nie spać. Negocjacje całkowicie zbędnę, (chyba uważają mnie za terrorystę) bo nie chcą pertraktować. gdy śpią i jest dwie godziny później niż zakaldalam mogę wolny czas wykorzystać na sprzątanie po kappaniu, mycie naczyć butelek, wypażanie szykowanie czegokolwiem na kolejny dzień i już jest 23 moge realizować takie fanaberie jak szybki prysznic, czy zimna herbata (ktora odpuszcza no i spanie. Jak tylko przyłoże głowę do poduszki perwsza woła "mama" często przez sen czasem zapłacze, zostało az 1,5h do karmienia drugiej. I w ferworze obowiązkow zapominam, ze z nerwow miałam skoczyć, ale pamietam każdy uśmiech buziak, przytulenie, czy "kocham mamusię" i zasypiam z uśmiechem na ustach z prędkością światła, a skakanie odkladam na jutro